Gdy 13 marca 2012 r. zostało podpisane Oświadczenie Pisemne 50/2011 dotyczące wprowadzenia programu "Szachy w szkole" w szkołach w Unii Europejskiej, szachy świętowały swoje zwycięstwo. Jednak gdy 15 lat temu w Dwujęzycznej Polsko-Angielskiej Prywatnej Szkole Podstawowej w Poznaniu obowiązkowe lekcje szachów zostały wprowadzone do programu nauczania klas 0-3, była to bardzo odważna i innowacyjna decyzja naszego obecnego pana Dyrektora. W Poznaniu w żadnej szkole nie prowadzono obowiązkowych lekcji szachów, a i w całej Polsce niewiele szkół mogło się tym pochwalić. Czy ta decyzja sprzed 15 lat wpłynęła na wyniki uzyskiwane przez naszych uczniów na egzaminach klas szóstych czy gimnazjalnych, które od wielu lat stawiają naszą szkołę na czołowych miejscach w województwie? Na te wyniki składa się praca naszych wspaniałych, twórczych nauczycieli, zaangażowanych w rozwój dzieci, ale mam iskierkę nadziei, że przyczyniły się do tego również szachy…
Czy te 15 lat doświadczeń upoważnia mnie do zabrania głosu w sprawie metod pracy i problemów, jakie pojawiają się przy obowiązkowym nauczaniu szachów w szkole? Przeszłam długą szachową drogę, jako zawodniczka, sędzia szachowy, organizator imprez i turniejów, trener szachowy, wiceprezes Wielkopolskiego Związku Szachowego, ale prowadzenie obowiązkowych lekcji szachów w szkole wymagało ode mnie przede wszystkim określenia celów, jakie zamierzamy osiągnąć dzięki szachom w szkole i podporządkowanie temu autorskiego programu nauczania oraz dopasowania metod pracy do zamierzonych celów.
Trzeba pamiętać, że w szkole główny cel to rozwój intelektualny i emocjonalny każdego dziecka, niekoniecznie (ale możliwie) związany z osiągnięciami sportowymi. I tutaj jest zasadnicza różnica między pracą nad szachami w szkole, a w klubie szachowym, różnica, która określa program i metody nauczania w każdym z tych miejsc. Nie można bezkrytycznie powielać klubowych doświadczeń trenerskich w szkole; mamy przecież innych odbiorców i podobne, ale jednak różne cele. W klubie – osiągnięcie szachowego mistrzostwa, w szkole – głównie rozwój intelektualny dziecka, wspomagający naukę innych przedmiotów. W klubie prowadzimy zajęcia z wybraną grupą dzieci, zainteresowaną emocjonalnie szachami, tworzymy grupy szkoleniowe o podobnym poziomie umiejętności szachowych. W szkole pracujemy przez 3 lata z tą samą grupą dzieci – klasą szkolną, gdzie nie mamy możliwości po pierwszym roku nauczania, po weryfikacji wiedzy, zaangażowania i możliwości intelektualnych, przenieść dziecko do innej grupy szkoleniowej.
W miarę procesu nauczania wytwarza się więc naturalny podział klasy, który wymusza konieczność prowadzenia lekcji na dwóch lub nawet kilku poziomach. Trzeba więc sobie zdawać sprawę, że w jednej klasie może znaleźć się więc i finalista Mistrzostw Polski Juniorów i słaby uczeń, któremu radość sprawia rozwiązanie prostej kombinacji szachowej, może znaleźć się też dziecko zupełnie nie zainteresowane szachami.Każdemu z nich nauczyciel powinien wpoić miłość do szachów, która będzie motorem intelektualnego rozwoju dziecka. Jak inaczej sprawić, aby przy prowadzeniu pracy na kilku poziomach równocześnie, dotrzeć do każdego ucznia? Proszę mi wierzyć, że dobry nauczyciel będzie mieć olbrzymią satysfakcję zarówno z medali, jakie „przy okazji” zdobędzie najzdolniejsze dziecko, jak również z tego, gdy widzi, jakie postępy czyni najsłabszy uczeń. I życzę każdemu nauczycielowi, aby przeżył podobne chwile, które dały mi olbrzymią nagrodę za te 15 lat pracy w szkole, gdy na przerwie podeszło do mnie dziecko. Był to uczeń, któremu szachy sprawiały dużą trudność, który przegrywał wszystkie partie. Cieszyłam się, gdy widziałam błysk zrozumienia i radość w jego oczach, gdy pomagałam mu zrozumieć kombinacje szachowe. I na koniec w trzeciej klasie usłyszałam od niego: „Pani Kamilo. Czy wie pani, jakie są moje ulubione lekcje w szkole? WF i szachy!” Pomimo ciągłych porażek… I to jest to, co tygrysy lubią najbardziej! A te zdobyte „przy okazji” 17 medali w Mistrzostwach Polski Juniorów, 16 medali w Mistrzostwach Międzywojewódzkich Młodzików, 61 medali w Mistrzostwach Wielkopolski Juniorów, 117 medali w indywidualnych Mistrzostwach Poznania i Okręgu Poznańskiego Juniorów, 23 medale w drużynowych Mistrzostwach Poznania i Wielkopolski Szkół? Tygrysy też to lubią…. Można dywagować, że te medale to tylko zasługa klubu szachowego, dokąd trafiły dzieci, ale jednak trafiły tam już z rozbudzoną wyobraźnią szachową, z doświadczeniami turniejów szkolnych i dziecięcych, na które jeździły z nauczycielem, z wpojoną miłością do szachów, z tysiącami zadań rozwiązanymi w szkole na lekcjach szachów.
Praca na lekcji na kilku poziomach stanowi duże wyzwanie dla nauczycieli, mało pomaga tu doświadczenie instruktorskie w klubie, trzeba wypracować własne metody pracy, warto przy tym korzystać z doświadczeń innych. Zresztą nauczyciel sam stawia przed sobą takie zadanie, gdy zależy mu na rozwoju dziecka, gdy zachęca dzieci do rozwiązywania dodatkowych zadań, do udziału w kółku szachowym, wysyła je na dziecięce turnieje szachowe, najzdolniejsze zaś przekazuje do klubów. Myślę również, że każdy nauczyciel szachów ma moralny obowiązek wobec najzdolniejszych dzieci oraz ich rodziców, aby wyłowione „perełki” przekazać do klubów, gdzie mogą doskonalić swoje umiejętności.
Wielo poziomowość w prowadzeniu lekcji będzie bardziej widoczna w większych miastach, gdzie jest większy dostęp do turniejów szachowych i klubów szachowych, w mniejszych ośrodkach może się pojawić konieczność prowadzenia lekcji na dwóch, trzech poziomach. Stwarza to podstawowe pytania, na które trzeba sobie odpowiedzieć:
Tych pytań jest dużo, dużo więcej, musimy ciągle szukać na nie odpowiedzi, dopiero wtedy staniemy się prawdziwymi nauczycielami.
Kamila Dembecka Sobierajewicz